Kiedy 1 września szłam z córką na rozpoczęcie roku szkolnego nagle dopadły mnie wątpliwości. Przez moją głowę przelatywały pytania typu: co ja właściwie robię? po co mi to wszystko? czy ja już zupełnie “upadłam na głowę”? co ja właściwie chciałam w ten sposób osiągnąć? jak ja to wszystko zorganizuję? itd. Dla mnie samej wątpliwości te były pewnym zaskoczeniem – wcześniej po prostu wydawało mi się, że doskonale wiem, co robię. 🙂 Na takich i tym podobnych rozmyślaniach minęła mi niemal cała 15 minutowa droga do szkoły.
A szkoła jako taka nie zrobiła na Amelce większego wrażenia no, może poza okazałym akwarium które stoi w holu. Niestety w sali gimnastycznej, gdzie odbywała się inauguracja roku szkolnego, było duszno i tłoczno więc obie marzyłyśmy o tym, żeby jak najszybciej stamtąd wyjść. Na szczęście część oficjalna trwała bardzo krótko a później dzieci rozeszły się do sal z wychowawcami. My w tym czasie obejrzałyśmy szkołę i jej otoczenie, popodziwiałyśmy rozstawione na korytarzu pomoce Montessori i wkrótce potem wyszłyśmy. Spotkanie z wychowawczynią, w tym rozmowę o egzaminie, odbyłyśmy kilka dni później.
Pierwsza połowa września upłynęła nam głównie na kompletowaniu książek, wspominaniu wakacji i organizowaniu się w nowej rzeczywistości. Sporo czasu poświęciłyśmy na zajęcia plastyczne i korzystałyśmy z ładnej pogody chodząc na dłuższe wycieczki plenerowe.
Muszelki z wakacji wykorzystałyśmy do zrobienia ramki na zdjęcia i obrazka wg pomysłu Amelii.
Miałyśmy czas i na obserwację pierwszych oznak zbliżającej się jesieni i na naukę z książek. Powoli zaczął się nam też krystalizować rozkład dnia. Poranki mamy zwykle dość leniwe i do 9 a czasem 10 nie robimy nic konstruktywnego. Póżniej wychodzimy na spacer – idziemy do parku albo na plac zabaw (to często ze względu na1,5-roczną siostrę) zabieramy też rower, rolki lub hulajnogę. Wracamy do domu przed 12 na drugie śniadanie, po czym młodsza zasypia na półtoragodzinną drzemkę. W tym czasie robimy to, do czego potrzebujemy ciszy i spokoju. Czasem są to proste eksperymenty, czasem zabawy plastyczne z wykorzystaniem drobnych elementów takich jak: koraliki, cekiny czy brokat a czasem zadania, łamigłówki i rebusy. W międzyczasie przygotowuję też obiad, który zjadamy koło 14:30. Potem ja idę do pracy a z dziewczynkami zostaje niania. Amelka po południu ma zajęcia dodatkowe (raz w tygodniu basen i raz kółko etnograficzne) i czas na swobodną zabawę. Wieczorem, między 20.30 a 21.30 mamy jeszcze czas na gry planszowe, puzzle i planowanie kolejnego dnia.